W kolejnej części cotygodniowego cyklu „Prymas Wyszyński i My” prezentujemy wspomnienia p. Aliny Jaworskiej-Matylli, członkini Oddziału w Bydgoszczy. Gorąco polecamy Państwa lekturze!
Urodziłam się w 1950 roku. Podaję tę datę , bo wtedy już głośno w kraju było o Prymasie.
Pierwszy kontakt z nim miałam jako paroletnia dziewczynka, na spotkaniu w Bazylice Bydgoskiej, krótko po uwolnieniu z uwięzienia. Cały wielki kościół był wypełniony po brzegi rozmodlonymi i rozśpiewanymi ludźmi. Razem z bratem staliśmy z mamą w tym ścisku i widzieliśmy przede wszystkimi nogi ludzi przed nami. Nagle wszystko ucichło i na ambonę wszedł Kardynał. Zrobiło się bardzo podniośle i my jako małe dzieci też uspokoiliśmy się zupełnie. Niewiele rozumieliśmy z tego kazania, ale widzieliśmy skupionych i często rozpłakanych ludzi ocierających łzy…. Zrozumieliśmy, że dzieje się coś niezwykłego i że to wielki człowiek spotyka się z nami… To odczucie pamiętam bardzo dokładnie do dziś. Potem mama nasza wyjaśniła nam, co mówił i dlaczego.
Drugie spotkanie już było parę lat później. Należałam do parafii św Apostołów Piotra i Pawła w Bydgoszczy i na bierzmowanie naszego rocznika przyjechał sam Prymas. Wielkie to było przeżycie, kiedy każdemu z nas, mieliśmy wtedy około 10 lat, udzielał tego sakramentu.
Na czas mojego liceum przypadała rocznica 1000 lat Chrztu Polski. Pojechałam z koleżanką do Gniezna na spotkanie młodzieży z Kardynałem Stefanem. Stałyśmy pod filarem katedry Gnieźnieńskiej z radosną grupą młodych ludzi. Wszyscy spotykaliśmy się już w Katedrze, bo nie było zorganizowanych grup. Takie to były czasy. Nie było wolno! Ale śpiewaliśmy głośno i radośnie: „Już dzisiaj należy do polskiej młodzieży następne tysiąc lat!!!”
Należałam do grupy młodzieżowej przy parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bydgoszczy i dobre parę razy nasz ksiądz Bogusław, wyjeżdżał z nami do Gniezna albo Warszawy na ul. Miodową na zamknięte spotkania małej grupki z ks. Prymasem. Ks. Kardynał zapraszał nas wtedy na obiad i z nami serdecznie rozmawiał o sprawach wiary i naszego niesienia Boga w trzecie tysiąclecie.
Na zakończenie nauki katechetycznej w liceum, w parafii Najświętszego serca Pana Jezusa, tak się złożyło, że był z nami dostojny gość Kardynał Stefan. Przysłuchiwał się na Mszy św. naszemu pożegnaniu z księdzem prefektem. Miałam to szczęście, że mówiłam do mikrofonu słowa powitania Kardynała i pożegnania ks. Bogusława. Składałam też kwiaty ks. Prymasowi, a On serdecznie mnie pozdrowił i pobłogosławił.
Potem wyjechałam na studia do Poznania i należałam do wspólnoty akademickiej u OO. Dominikanów. Wiele się tam mówiło o nauce naszego Prymasa Tysiąclecia i organizowało spotkań z jego wykładami i kazaniami. Młodziutki wtedy dominikanin, o. Jan Góra przyjeżdżał na te spotkania i na magnetofonie odtwarzał nam kazania Prymasa, które zakazane były przez cenzurę. Wielką miłością darzył Prymasa, a później jak wszyscy wiemy samego św. Jana Pawła II. Do dzisiaj pamiętam żar tego śp.dominikanina, kiedy tylko zaczynał mówić o Prymasie. Takie sprawy serce zapisuje…
A potem przyszły czasy Solidarności i opieka Prymasa nad tym zrywem Polaków, kiedy nie dopuścił do przelania krwi.
Wreszcie czas, kiedy cała Polska wstrzymała oddech i runęła na kolana z błaganiem o zdrowie Prymasa i Papieża Jana Pawła II po zamachu. Wszyscy wiemy jak się to skończyło…
Tak, spotkania moje z ks. Kardynałem Wyszyńskim, Interrexem, jak o nim mówiliśmy i myśleliśmy, zapadły mi na zawsze w serce i pamięć.
O komunistach tak mówił: z „Zapisek więziennych”: „Był las – nie było was. Nie będzie was – będzie las!„.
To nas bardzo krzepiło.
Sługo Boży , księże Kardynale Stefanie, módl się za nami!
Alina Jaworska-Matylla
Czerwiec 2020r.