W ubiegłotygodniowej pierwszej części cyklu „Prymas Wyszyński i My” zaprezentowany został tekst Beaty Zembrzyckiej pt. „Prymas Wyszyński – Wielki, ale „Nasz” człowiek”. Propozycją na dziś są wspomnienia Jana Bieska, który kilkukrotnie miał możliwość uczestniczenia w spotkaniach z kard. Stefanem Wyszyńskim.
Po latach, wspomnienia z okresu dziecięcego i młodzieńczego, często odbiegają od relacji jakie zawierają opracowania historyczne dotyczące danych wydarzeń. Tak jest zatem i w tym przypadku.
Pierwsze spotkanie miało miejsce 10 września 1966 roku. W Polsce trwały wyciszane przez ówczesną władzę obchody milenijne. Kilka dni wcześniej „aresztowano” kopię wizerunku Matki Boskiej Jasnogórskiej. W dniu 10 października do Torunia przybył Prymas towarzysząc „pustym ramom”. Jaki mój w tym udział? Ano taki, że młodzież szkolna została spacyfikowane na terenie stadionu miejskiego z możliwością oglądania występu Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”. Przygodą dla mnie i zresztą nie tylko dla mnie było zmylenie pilnujących nas nauczycieli aby pobiec w okolice kościoła NMP ,gdzie mogliśmy obserwować to tragiczne wydarzenie jaki była procesja „pustych ram”.
Drugie spotkanie przebiegło w jakże odmiennym klimacie. Jako dziecko od najmłodszych lat uczęszczałem do kościoła O.O. Redemptorystów w Toruniu. Mówiono mi o znajdującym się tam obrazie Matki Boskiej Nieustającej Pomocy, posiadającym cudowną moc. Tam też w każdą środę schodzili się wierni z najodleglejszych zakątków Torunia aby uczestniczyć w nowennie do M.B.N.P. Z roku na rok kult obrazu umacniał się co zaowocowało jego koronacją w dniu 1 października 1967 roku. W tym czasie obca mi była telewizja a barwne filmy raczkowały. Stąd też to wydarzenie, gdy Prymas w obecności kilkudziesięciu biskupów, setek księży oraz dziesiątków tysięcy wiernych dokonał koronacji obrazu, było to dla mnie coś niewyobrażalnego. Widywałem wcześniej procesje, pochody pierwszomajowe ale to nikło wobec tego co w tym dniu nastąpiło.
Trzecie i moje ostatnie osobiste widzenie ks. Prymasa Wyszyńskiego miało miejsce w sierpniu 1972 roku. Przybyłem z pieszą pielgrzymką z Kalisza do Częstochowy. Tam miałem okazję w ciszy obserwować skupionego Prymasa w zakrystii O.O.Paulinów. Pamiętam, że trwało to kilka minut, byliśmy sami… Na marginesie tego samego dnia byliśmy na wspólnym obiedzie w jasnogórskim refektarzu. Pamiętam, że na stołach podano piwo. Mając w pamięci, że wiele ze wspomnień z latami obleka się legendą, mógłbym może stwierdzić, że piłem z Prymasem Tysiąclecia piwo?
Z pełnym szacunkiem Przewodniczący Oddziału Toruńskiego – Jan Biesek