Szymon Szczęsny: W rocznicę powstania warszawskiego [nagranie]

Przypadająca w tym roku rocznica Powstania Warszawskiego na nowo rozgrzewa publiczną dyskusję dotyczącą sensu i konieczności rozpoczęcia walk. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że im mniej jest pośród żyjących tych, którzy w nim uczestniczyli, tym śmielej i odważniej podejmuje się ocenę zrywu.


Za najważniejsze argumenty skłaniające do podjęcia walki zbrojnej należy uznać pogarszającą się sytuację Niemców na froncie wschodnim oraz chęć opanowania Warszawy przez dowództwo Armii Krajowej przed wkroczeniem sił Armii Czerwonej. Z drugim aspektem łączyły się ważne kwestie polityczne. Uzyskanie kontroli nad stolicą miało skłonić ZSRS do uznania Rządu Emigracyjnego w Londynie jako jedynego przedstawiciela władzy na terytorium Polski oraz przywrócić kształt granicy wschodniej z 1939 r.

Żołnierze Batalionu „Kiliński” sfotografowani podczas powstańczego pogrzebu na ul. Zgoda [źródło: Wikipedia Commons]

Przygotowania do zrywu zostały włączone w działania akcji o kryptonimie „Burza”, trwającej już od stycznia 1944 r. Zakładała ona współpracę z wkraczającymi oddziałami sowieckimi i wspólną walkę z nazistowskim okupantem. Udało się w ten sposób wyzwolić m.in. Wilno i Lwów. Po zakończeniu walk dochodziło jednak do rozbrajania oddziałów AK przez NKWD, fizycznej likwidacji dowództwa oddziałów oraz wcielania szeregowych członków organizacji w skład 1. Armii Wojska Polskiego gen. Zygmunta Berlinga.

Przeprowadzona na olbrzymią skalę przez wojska Armii Czerwonej operacja „Bagration” doprowadziła w lipcu 1944 r. do całkowitego przełamania niemieckiego frontu wschodniego. Od 22 lipca trwała w Warszawie gorączkowa ewakuacja niemieckiej administracji, części sił policyjnych oraz służb zaplecza. Dopiero 27 lipca, po opanowaniu paniki, powróciły oddziały policji i SS oraz zaczęły działać urzędy. Po wydaniu decyzji o fortyfikacji miasta powołano do robót 100 000 mieszkańców Warszawy pod groźbą kary śmierci. Zaistniało tym samym ryzyko powtórzenia się sytuacji z walk o Brześć Litewski, gdzie po przekształceniu miasta w twierdzę 80% jego tkanki uległo zniszczeniu, a w trakcie ewakuacji zginęło 40% ludności.

Żołnierze Pułku „Baszta” [źródło: Wikipedia Commons]

Wobec zaistniałych okoliczności dowódca AK gen. Tadeusz Bór-Komorowski wraz z generałami Leopoldem Okulickim i Tadeuszem Pełczyńskim postanowili siłą opanować stolicę. Według przewidywań Warszawa miała zostać wyzwolona w ciągu siedmiu dni. Do walki zaangażowano głównie jednostki podziemia niepodległościowego. Liczono również na wsparcie polskich sił na zachodzie, szczególnie na 1. Samodzielną Brygadę Spadochronową i lotnictwo. Pomoc ze strony sowieckiej miał uzyskać przebywający w Moskwie premier Stanisław Mikołajczyk. Przeciwnikiem przedsięwzięcia był komendant Obszaru Warszawa AK, gen. Albin Skroczyński ps. „Łaszcz”. Dowodząc od 1942 r. partyzantką na tym terenie, negatywnie oceniał możliwości posiadanych sił, podkreślając kwestię niewystarczającego uzbrojenia. Jego opinię podzielał Jan Nowak Jeziorański na naradzie dowództwa AK 29 lipca: „Strefy wpływów w Europie wielka trójka podzieliła już 2 listopada 1943 w Moskwie, a przypieczętowała w Teheranie. […] Nie możemy liczyć na żadne masowe zrzuty sprzętu, a tym bardziej na desant Brygady Spadochronowej gen. Sosabowskiego. Akcja „Burza” nie będzie miała żadnego wpływu na decyzję aliantów, a dla opinii publicznej świata zachodniego będzie burzą w szklance wody. […] Czeka nas tu okupacja sowiecka, utrata niepodległości. Rosjanie będą się tu rządzili jak chcą”.

Negatywnie wybuch powstania oceniał również gen. Władysław Anders: „Byłem całkowicie zaskoczony wybuchem powstania w Warszawie. Uważam to za największe nieszczęście w naszej obecnej sytuacji. Nie miało ono najmniejszych szans powodzenia, a naraziło nie tylko naszą stolicę, ale i tę część Kraju, będącą pod okupacją niemiecką, na nowe straszliwe represje. (…) Chyba nikt uczciwy i nieślepy nie miał jednak złudzeń, że stanie się to, co się stało, to jest, że Sowiety nie tylko nie pomogą naszej ukochanej, bohaterskiej Warszawie, ale z największym zadowoleniem i radością będą czekać, aż się wyleje do dna najlepsza krew Narodu Polskiego. Byłem zawsze, a także wszyscy moi koledzy w Korpusie zdania, że w chwili, kiedy Niemcy wyraźnie się walą, kiedy bolszewicy tak samo wrogo weszli do Polski i niszczą tak jak w roku 1939 naszych najlepszych ludzi – powstanie w ogóle nie tylko nie miało żadnego sensu, ale było nawet zbrodnią (…)”.

Wtórował im Stanisław Cat-Mackiewicz, wyrażając swoją opinię w jednej z wydanych w 1945 r. broszur: „Dziś już można to powiedzieć: powstanie Warszawy było cudem bohaterstwa, wykazało, że Polacy mają armię podziemną o wiele liczniejszą i lepszą niż inne narody, które są lub były w podobnej do nas sytuacji, ale powstanie warszawskie było działaniem o charakterze bohaterskiej samolikwidacji. Wszystkie państwa i wszystkie narody rezerwują swe siły na finisz wojny, my Polacy, zmarnowawszy swe 33 dywizje w pierwszych dwóch tygodniach wojny , marnujemy teraz resztki naszych samodzielnych sił zbrojnych. Powstanie Warszawy nie przyniosło nam realnie nic, a jego znaczenie propagandowe, jakkolwiek duże, nie wyrówna nam strat materialnych, do tego stopnia są one olbrzymie. Zrujnowaliśmy piękną naszą stolicę, straciliśmy mnóstwo zabitych, oddaliśmy 30 000 jeńców, wtrąciliśmy olbrzymią ilość ludności w straszliwą nędzę”.

Gmach Prudentialu trafiony pociskiem ciężkiego moździerza [źródło: Wikipedia Commons]

Ostatecznie Powstanie rozpoczęło się 1 sierpnia i zakończyło się po 63 dniach, 3 października 1944 r. Brało w nim udział ok. 50 000 powstańców, wśród których w trakcie dwumiesięcznych walk straty wyniosły ok. 16 000 zabitych i zaginionych, 20 000 rannych i 15 000 wziętych do niewoli. Najwyższą cenę zapłaciła również ludność cywilna. Ocenia się, że na skutek nalotów, ostrzału artyleryjskiego, ciężkich warunków bytowych oraz masakr urządzanych przez hitlerowców zginęło od 150 000 do 200 000 mieszkańców stolicy. Stopień okrucieństwa obrazuje sytuacja warszawskiej Woli, gdzie tylko 5 i 6 sierpnia wymordowano 38 000–65 000 osób. Od 500 000 do 550 000 mieszkańców stolicy oraz ok. 100 000 osób z miejscowości podwarszawskich zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów, z czego blisko 150 000 zostało deportowanych do obozów koncentracyjnych lub wywiezionych na roboty przymusowe w głąb Rzeszy. W wyniku walk powstańczych oraz systematycznego wyburzania miasta przez Niemców uległa zniszczeniu większość zabudowy. Po dodaniu do tego strat poniesionych w wyniku oblężenia miasta we wrześniu 1939 r. i zagłady warszawskiego getta okazuje się, że wojna przyniosła zniszczenie 84% zabudowy lewobrzeżnej Warszawy. Rejestr zniszczonych obiektów sakralnych i świeckich mających wartość zabytkową liczy 674 pozycje. W opublikowanym w 2004 r. Raporcie o stratach wojennych Warszawy oszacowano całość strat materialnych poniesionych przez miasto i jego mieszkańców podczas II wojny światowej na 45,3 mld dolarów.

Witold Kieżun podczas powstania warszawskiego [źródło: Wikipedia Commons]

W dyskusji nad Powstaniem nie może zabraknąć głosu bezpośrednich uczestników wydarzeń. Doskonałą okazją do zapoznania się z atmosferą panującą w walczącym mieście jest film Powstanie Warszawskie. Wykonany w całości z autentycznych materiałów archiwalnych ukazuje niezwykłe przesłanie, które ocenia jedna z recenzji: „Pośród polemik, czasem rzeczowych, zbyt często niestety agresywnych, film Powstanie Warszawskie nie zabiera głosu i nie staje po żadnej ze stron. Jest jak pomnik bez podpisu, a kto go zobaczy, nie będzie w stanie pozostać obojętnym, jakkolwiek miałby go zinterpretować”. Rozpatrując wydarzenia historyczne, często zapominamy o mentalności ludzi żyjących w danej epoce, skupiając się jedynie na faktach. Jej zrozumienie przez nas, wychowanych w zupełnie innych czasach, jest często wręcz niemożliwe. Trudno wyobrazić sobie codzienność, w której od pięciu lat na każdym kroku wisi nad nami widmo łapanki, tortur i egzekucji.

O nieodpartym pragnieniu wolności wspomina ukazany w filmie prof. Witold Kieżun: „Mój pogląd jest jednoznaczny. Uważam, że Powstanie było tragedią grecką, było nie do uniknięcia […]. To był jednak najwspanialszy okres w naszym życiu. Okres, w którym olbrzymia masa ludzi zjednoczyła się w jednej postawie reprezentującej interes ponadosobowy – to jest coś niezwykłego. […] Te idee trzeba rozwijać, a nie dyskutować: było, nie było potrzebne. Nie było możliwości jego uniknięcia, ale najważniejsze jest, że to był okres fantastycznego, jednolitego zrywu. On udowodnił, że społeczeństwo, które jest podzielone, skłócone, bardzo zróżnicowane, może się złączyć wtenczas, gdy chodzi o ideały wyższego stopnia w strukturze wartości – wolność. […] To jest wielka wartość i to musi w naszej świadomości zostać. Następne pokolenie musi być w taki sposób wychowywane, żeby miało świadomość rangi tego zrywu. Istnieje skala wartości, są wartości, za które trzeba – co daje kolosalną satysfakcję osobistą – poświęcić swój indywidualny interes, łącznie nawet ze swoim życiem. Na tym polega kwintesencja całego procesu Powstania, pamięci Powstania, historii Powstania”.

W jednej z ostatnich wypowiedzi przed śmiercią w ruinach Czerniakowa swój punkt widzenia przedstawił najlepszy dowódca Powstania – kpt. Andrzej Romocki ps. Morro: „Ja w głębi samego siebie czuję i wiem, że Powstanie było żywiołowym odruchem narodowej potrzeby przeciw terrorowi, przeciw poniewierce, przeciw śmiertelnemu wrogowi, który nas niszczył. I gdyby dziś, po tym wszystkim, co widziały na Woli i Starówce moje oczy, stanęła przed mną znów decyzja: iść do Powstania czy nie, poszedłbym na nowo i wiem, że poszliby inni. Gloria victis – chwała zwyciężonym – będzie kiedyś wyryte także na warszawskich cmentarzach powstańczych, jeśli ulegniemy w tej walce”.

W podobnym tonie wypowiadał się pisarz Melchior Wańkowicz:Wielu spotykałem, co przeżywszy okupację, opowiadają o powstaniu, że te dni kiedy jedli plujkę i życie ich wisiało na włosku i co dzień ubywało najbliższych – były dniami najszczęśliwszymi w ich życiu, dniami nigdy nie zaznanego upojenia”. O tym, że powstańcy z pełnym przekonaniem walczyli o wyznawane wartości, świadczą relacje strony niemieckiej. Heroiczną postawę warszawiaków opisał por. Peter Stölten w liście do ojca: „Kapitulacja była bez wątpienia przeżyciem, jakie rzadko trafiają się w życiu. Jej rzeczywistość usuwa w cień każdy teatr, każdą wielką tragedię. Polacy otrzymali żołnierskie, honorowe warunki, na które zasłużyli sobie autentycznym bohaterstwem w walce. Walczyli, na Boga, lepiej niż my”.

Niemieckie działo pancerne StuG III Ausf. G podczas walk o Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych [źródło: Wikipedia Commons]

Warto przytoczyć rozważania nad Powstaniem Warszawskim prymasa Stefana Wyszyńskiego. Jako były kapelan powstańczego szpitala w podwarszawskich Laskach później wielokrotnie w swoich wystąpieniach analizował dziejowe znaczenie tego zrywu: „Chociażby pozostały góry ciał, przykryte gruzami, to jeszcze te ofiary są małe, w porównaniu do wielkiego prawa, jakie ma człowiek, naród i ludzkość: prawa wolności. […] Aby je zachować i ochronić, a przez to obronić godność człowieka, jako istoty rozumnej i wolnej, trzeba umieć się poświęcać i składać ofiary. […] człowiek, który biernie przyjmuje narzuconą mu niewolę, już się właściwie deklasuje i przestaje być pod jakimś względem człowiekiem. I naród, który nie umie walczyć o swoją wolność, już się właściwie zdeklasował…”. Dlatego wychodząc naprzeciw myśli patrona Stowarzyszenia, bez względu na oceny historyków i publicystów, w kolejną rocznicę Powstania uhonorujmy przede wszystkim pamięć o tych, którzy za cenę własnego życia dali najwspanialsze świadectwo woli życia naszego narodu.

Ruiny Warszawy w styczniu 1945. Widok na Kanonię i Rynek na Starym Mieście [źródło: Wikipedia Commons]

W Powstaniu brało udział ok. 50 000 ludzi, straty wyniosły ok. 16 000 zabitych i zaginionych, 20 000 rannych i 15 000 wziętych do niewoli. Spośród ludności cywilnej zginęło od 150 000 do 200 000 mieszkańców stolicy. Od 500 000 do 550 000 warszawian oraz ok. 100 000 osób z miejscowości podwarszawskich zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów, z czego blisko 150 000 wywieziono do obozów koncentracyjnych lub na roboty przymusowe w głąb Rzeszy. Zniszczono 84% zabudowy lewobrzeżnej Warszawy – 674 zabytkowe obiekty sakralne i świeckie. Straty materialne poniesione przez miasto i jego mieszkańców podczas II wojny światowej oszacowano na 45,3 mld dolarów.

Szymon Szczęsny